sobota, 4 lutego 2012

Listy do J.

02.02.2012

-17

Hej Myszo Starsza!


Popołudnie i wieczór.

Mróz za oknem skrzypi z zimna!
Małolata nie odpuszcza i każe się zawieźć na gimnastykę artystyczną.
Brrr!
Ratowałam się przed zamarznięciem gorącą herbatką w Twoim kubeczku.
Zdumiałam się, że cholernik przecieka, bo nie miałam takich donosów z Twojej strony.
Przeciek wyjaśnił się po powrocie do domu...
Należy sprawdzać, czy uszczelka jest na swoim miejscu, czy powiewa luzem. Wówczas problem przemoczonego siedzenia w samochodzie i rękawiczek Twojej młodszej siostry zniknie niejako samoistnie ;-)

Nie mniej jednak, udało mi się polansować ;-)
Miny osób widzących jak popijam sobie z "obiektywu" - BEZCENNE :-DDD

Ponieważ temperatura za oknem spadała ciągle i nieustępliwie, zasugerowałam Twojej młodszej i jakże ukochanej siostrzyczce pozostanie jutro w domku.
Kusiłam jak mogłam: długie spanie, ciepła kołderka, komputer starszej siostry...
I co??
W oczach małolaty przeczytałam wyraźnie:
-Mam matkę kretynkę! Do tego leniwą!
A usta jej rzekły:
-Mamo! Szkoła to obowiązek! A z obowiązków należy się wywiązywać! Poza tym - jutro mam kartkówkę z matmy i CHCĘ pójść!

Mam wątpliwości, czy Ania aby na pewno jest Twoją siostrą...

Buźka!
Mama


03.02.2012

-28


Witaj Słonko!

Postanowiłam, że ta koszmarna ilość styropianu do wypełnienia Twojej pufy ma zniknąć z moich oczu!
Pufa znalazła się dzięki sile mych mięśni na dole.
Pokonałam rzep oraz zamek, i zaczęłam pakować te strasznie ożywione i naelektryzowane kuleczki garściami.
Po kilku przysiadach i wyprostach stwierdziłam, że to typowa praca dla Syzyfa!
Do sądnego dnia nie przesypię 5 kg kuleczek z wora do wora!
Co ja kurna kopciuszek jestem??
Wymyśliłam rondel.
Udałam się do kuchni po naczynie wspomagająco-ładujące.
Chyba nie wspomniałam, że miałam pomocnika?
Asystent Fredek siedział bardzo grzecznie obok i tylko od czasu do czasu poturlał sobie jakąś zabłąkaną kuleczkę...
Oczywiście dopóki ja byłam obok!
Bo jak poszłam, to ten sierściuch wścibski musiał sprawdzić co też ta pani wyprawia i po co chowa te takie fajne zabaweczki do fioletowego wora!
Wkroczyłam do pokoju w momencie, kiedy Fryderyk całym impetem i swoim sześciokilogramowym ciałem lądował na pufie...
Pufa zrobiła wielkie PUFFFFF, a z rozpiętej dziury w górę wyfrunął styropianowy gejzer!
Twoje siedzisko zamieniło się w wulkan z potężną erupcją!
Lawa - tfu! - styropian był wszędzie!
Kot szczęśliwy, cały biały.
Ja mniej, również biała.
Otoczenie nic nie mówiło o swoich uczuciach, ale też było białe...

Południe.

-18


Odbieram małą ze szkoły.
-Mamo. Ja się umówiłam na dziś z Heleną. Idziemy zobaczyć co jest w Hot Chatce.
-Dzisiaj?? Jest minus 18!! Na którą?
-Na 17.
-Mowy nie ma! Toż to już ciemna noc będzie!
-No to na 14.
-No to na którą??
-No nie wiem. Mamy się dogadać co do godziny.
-To się dogadajcie, ale nie sądzę, żeby to był dobry pomysł na spacerki. Nie ta temperatura.
Dogadały się.
O 13:45 Twoja sis wyszła z domu z obietnicą, że najpóźniej o 15:15 będzie w domu.

15:15 - Ani nie ma...
15:17 - Ani ciągle nie ma.
15:20 - Ani w dalszym ciągu brak, ale za to moja wyobraźnie ruszyła z kopyta i zaczęła szaleć: dziecina moja na pewno poślizgnęła się, złamała sobie bliżej nieokreśloną część ciała i leży gdzieś w przydrożnym rowie i nie może nawet do mnie zadzwonić, bo ma połamane to coś!
Postanowiłam być twardą kobietą i odporną matką i nie zadzwonić do niej zbyt prędko!
15:24 - dzwonię!!!
Nie odbiera!!
Kiedy mnie rozłączyło, zobaczyłam fioletową kurteczkę rączo pomykającą z mostku do domu.
Ufff! Wszystko ma całe, bo rwie z kopyta raczej szybko - jak nie ona!

-Mamusiu! Strasznie cię przepraszam! Ja wiem, że się spóźniłam, ale się zagadałam z Heleną i tak sobie chodziłyśmy i spacerowałyśmy pod CZD i jak spojrzałam na zegarek to było 10 po trzeciej, i jeszcze do sklepu musiałam pójść i trochę ludzi było w kolejce i całą drogę biegłam...

Tym sposobem Twoja siostra była jedyną jak sądzę osobą, która przy temperaturze -18 wróciła do domu spocona, jak mysz po porodzie...

Zahartowana z niej gościówa! Nic jej nie jest! Ale w sumie już mnie to nie dziwi - skoro nie dobiły jej zamarznięte na kamień, niedosuszone po basenie włosy, to co taki kilometrowy galop mógł jej zrobić?

Później.

-21

Jemy z Anią (nie garbi się!!) obiad i gawędzimy sobie luzacko o szkole, koleżankach i kolegach.
Kto z kim siedzi w ławce, kto się z kim przyjaźni. Ot takie pogawędki.
No właśnie - kto się z kim przyjaźni...
-A wiesz? Mateusz z Jaśkiem całkiem dobrze ze sobą współżyją!
-Co robią???
-No współżyją ze sobą.
-Ekhem... Chyba współpracują?
-No tak. A to nie to samo? Bo przecież oni nie pracują.
-Nie to samo.
A ponieważ wiedziałam, że za chwilę padnie pytanie domagające się wyjaśnienia tych subtelnych różnic w słowach, jak najszybciej popędziłam małolatę do sprzątania jej własnego biurka ;-)

To sprzątanie to jak się domyślasz krwawa kara za spóźnienie - znasz jej stosunek do porządków, bo reprezentujesz dokładnie taki sam :-P

No ale później, w nagrodę za wylizanie wyżej wspomnianego, Twoja sis poszła do sanktuarium pod wezwaniem Joanny ;-)
Zgadnij, w co grała?
Z trudem udaje mi się wyrwać jej klawiaturę (dosłownie!) i samej dorwać się do grania.
A jak już się uda, to siedzi ta mała sowa obok mnie i udziela dobrych rad!
MNIE!! Toż ja w to grałam jak ona na jedzenie mówiła "am-am"!!

Pograłam, jak pognałam ją do spania ;-))

Buzilol!
Mama


04.02

-27

Cześć Chuda!

Ranek i południe.

Pobudka o parszywej jak na sobotę porze.
Wywlokłam młodszą z pieleszy i wywiozłam na Uniwersytet Dzieci.
Czekając na jedyne, posiadane w tej chwili dziecko, skończyłam czytać "Dziewczynkę w zielonym sweterku".
No i zapragnęłam na ten tychmiast posiąść "W kanałach Lwowa"

Tak więc po wykładach pojechałyśmy do Weldbildu.
Czyż muszę dodawać, że już mam tę książkę ? ;-D
Chleba rodzinie od ust nie odjęłam, bo wyobraź sobie - "ślimak" poszedł!!!

W euforii spowodowanej posiadaniem upragnionej książki, wstąpiłam do sklepu zoologicznego i kupiłam wreszcie kocimiętkę...

Uczciwie popsikałam drapak.

I ojca Twego kapcie...

Fredek zakochał się w drapaku... Ale jak to z miłością bywa - delikatny jest w wyznawaniu uczuć i nie drapie go, tylko się mizia i go liże!!
Kapcie ojca omija podejrzliwie.
Pewnie za mało polałam...
Nic to! Jutro też jest dzień ;-D

Dla pewności i sprawdzenia działania psikacza, dodatkowo polałam Twoje kapciochy:

DZIAŁA!!!
Jak widzisz, Fredzio uwielbia nie tylko żywe żaby! ;-D

Pozostając dalej w radosnym nastroju po zakupie nowej pożywki dla oczu i ducha, postanowiłam uszczęśliwić rodzinę wypiekiem.
Tym bardziej, że wczoraj upieczone muffiny kokosowe jakoś drastycznie się rozeszły...
Wybór padł na ciasteczka ze słonecznikiem.
Przystąpiłam do działania.
Prażąc ziarna słonecznego kwiatka, dorobiłam się pięknej, czerwonej "bransoletki" na nadgarstku...
Nic to! Do wesela się zagoi!
Tym bardziej, że ratowałam się sokiem świeżo wyciśniętym z aloesu.

Wyjmując drugą blachę z upieczonymi ciasteczkami postawiłam ją jakoś tak kulawo, że zaczęła się zsuwać....
Co miałam robić??
RATOWAĆ!
Jakkolwiek!
I czymkolwiek!
Więc ratowałam - gołą, nieuzbrojoną ręką.
Blacha była baaaardzo gorąca...
Tjaaa...

Jak tak dalej pójdzie to aloes wyłysieje zanim osiągnie wiek starczy ;-D

Tak więc, żyjemy wszyscy - w lepszym, lub gorszym stanie ;-)
Jest pewna szansa, że przetrwamy do Twojego powrotu we względnym zdrowiu.
Trzymaj kciuki, jak chcesz nas jeszcze zobaczyć żywych i w miarę przytomnych!

Listy wysyłam hurtem, bo tak mi wygodniej ;-)

Buźka!!

Mama

Ps: Pass auf Dich! Bis bald mein liebchen!
Sehr schöne Bilder du getan hast!
Mami

58 komentarzy:

  1. Fajna lektura na dobranoc :)
    Pozdrowienia dla Asi!

    PS. U mojej kotuchny kocimiętka też działała tylko "miziająco", więc na drapak się nie sprawdziła. Ku zgorszeniu mojego męża najskuteczniejsze na drapak było... poszukiwanie najwłaściwszego miejsca. Kota wybrała najbardziej rzucający się w oczy narożnik w mieszkaniu, ale za to korzysta teraz z niego namiętnie. Powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alicjo - Fredak nie lubi drapaka i już! Do drapania używa kanapy i fotela...

      Usuń
  2. Właśnie sobie wyobraziłam ten gejzer ze styropianowych kulek - widok musiał być powalający :)). Sprzątania serdecznie współczuję - wiem jak to się wszystkiego czepia :(.
    Podziwiam Twoje poświęcenie - łapać gorącą blachę gołą ręką to wyczyn nie lada ;). Mam nadzieję, że ręka nie ucierpiała za bardzo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frasiu - widok był zaiste nieziemski! Ale odkurzacz szybko sobie poradził z "lawą" ;-) Ręka w porządku - w pełni sprawna dzięki aloesowi :-)

      Usuń
  3. Jezusiemaryjo....... padłeś-powstań!

    Śmiem twierdzić, że moje weekendy z bandą Hunów jednak bardziej są opanowane :))))

    Ale przygody kuchenne są mi BARDZO bliskie! Oj, bardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kankanko - bo ja sama to jak drużyna Hunów i jak sama siebie mam opanować??;-DD
      Masz aloes?

      Usuń
  4. Ty na się uważaj, bo faktycznie Aś może nie zdążyć cie wyratować z jakiejś opresji... wiesz dobrze, że na tym styropianie się nie przejechałaś, normalnie dziwię się ;-)
    A kuchnię to może omijaj co????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ataboh - na styropianie nie da się jeździć - sprawdzałam ;-D. Kuchni omijać nie mogę, bo pomrzemy z głodu i Chuda sierotą zostanie zanim wróci ;-DD

      Usuń
    2. no to jest argument... skoro i tak sierotą ;-)

      Usuń
  5. Bardzo ładne listy:)Perełki sztuki epistolarnej:))) Od razu cieplej. Wolę sobie Ciebie poczytać, jak Kinga, którego teraz męczę. Pewnie zmęczę do końca, chociaż głupie.U Ciebie milej. Ucałuj Młodą w czółko pod zamarzniętą czupryną:) Nie wymięka od byle mrozu:)Rączkę wysuń za okno na chwilkę, a cała gorącość z niej wypryśnie, taka odmiana krioterapii;)I mrautaczenia serdeczne dla Fredka od Mrautak przekaż proszę:)
    Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaprysiu - Kinga faktycznie czyta się ciężko. Omijam go jak mogę ;-). Małolata ucałowana, Fredek pogłaskany i również pozdrawia pannę Mrautak :-)

      Usuń
  6. Długo Chudej nie będzie? jest nadzieja na więcej tak cudnych listów?;)))
    P.S zdjęcia obejrzałam, świetne:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alicjo - Chuda wraca 11.02. Nie wiem czy jeszcze będą jakieś listy. To wszystko zależy od rozwoju sytuacji ;-)

      Usuń
  7. Zachorowałam na ten kubek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złoty Wilku - kubek kupiłam w największym sklepie internetowym w Polsce ;-). Ale nie dam Ci namiarów na sprzedawcę, bo menda nieuczciwy jest. Ewentualnie, jak będziesz zainteresowana, napiszę Ci jak się zowie na mailu, żebyś przez przypadek na niego się nie nadziała :-/

      Usuń
    2. Dzięki za ostrzeżenie :)

      Usuń
  8. listy- fantastyczna lektura, czekam na kolejne...
    ja ostatnio prawą łapkę olejem gorącym potraktowałam, lód, aloes i zioła szwedzkie, goi się świetnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - gorący olej! Masakra!! Współczuję bardzo!

      Usuń
  9. do mnie też możesz takie listy pisać??? Uwielbiam Twoją prozę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziula - jeśli kiedyś wyjedziesz gdzieś precz, to kto wie... ;-D

      Usuń
  10. Obszczałam się ze śmiechu, spłakałam ze współczucia - cała gama emocji:)
    Powalił mnie Fredek w kulkach i herbatka w obiektywie:D
    I temperatura, te minus 28 jasny gwint - matkoscurkom ocipieć można, u mię takiej nie ma!

    ...Joanna to na długo, mam nadzieję, w ten świat daleki?
    Będzie więcej listów???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorotko - dziś już "upał" - rano tylko -18! Ku lepszemu zmierza :-D.
      Muszę Cię rozczarować - Joanna w sobotę wraca na rodzinne łono ;-)

      Usuń
    2. Oooo, to do bani!
      Rozczarowanam:)
      Miałam nadzieję na więcej:D

      Usuń
    3. Więcej może będzie. Wszak tydzień dopiero się zaczął ;-)

      Usuń
  11. Listy, nie listy - uwielbiam tu zaglądać. Napisz kobieto książkę.Będzie się rozchodziła jak ciepłe bułeczki. Nie marnuj talentu. Pozdrawiam bardzo gorąco :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JolaWu - kochana jesteś, ale nie sądzę, żeby znalazł się wydawca ryzykant i chciałby zainwestować w tak niepewne przedsięwzięcie jak wydanie moich wypocin ;-D

      Usuń
    2. Oj moja droga, Myślę, że mogłoby się udać. Potężna dawka humoru przydałaby się w tych ciężkich czasach. Jeśli nie książka to może jakieś opowiadanko w kolorowym magazynie? Od czegoś trzeba zacząć. Pomyśl o tym. :)))

      Usuń
  12. oj też tak kuleczki przesypywałam, tylko u mnie zamiast jednego kota, dwóch synów robiło wulkany z pufy :)
    buziaki
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - dwóch synów? To ja jednak chyba wolę jednego kota - łatwiej opanować ;-DD

      Usuń
  13. oooooooooooooooo:D ale fajnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chuda - zabrzmiało, jakbyś żałowała wyjazdu ;-P

      Usuń
    2. Chuda - parę czytelniczek tego bloga się ucieszy ;-D

      Usuń
  14. Haha, Ty to zawsze coś wymyślisz takiego,że się człowiekowi morda cieszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaudia - toż tu sama prawda i tylko prawda! Niczego nie wymyśliłam ;-D

      Usuń
    2. A nie, haha ... mnie chodziło o formę a nie o treść :)

      Usuń
  15. W pierwszej chwili miaam opory przed czytaniem cudzej korespondencji, ale... no, nie mogłam się opanować i przeczytałam całośc z wypiekami na dziobie:):):) Wybacz :)
    Pozdrawiam i buziole ślę dla Was trzech i dla Fredka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DeZeal - wybaczam! Tym bardziej, że korespondencja upubliczniona staje się korespondencją publiczną, czyli dostępną dla wszystkich ;-D

      Usuń
  16. Chyba jakiś spisek zorganizuję, żeby tak Joanna za szybko nie wróciła albo jeszcze raz tak precz pojechała. Chociaż, pisząc to, wielka szkoda mi się jej zrobiła. Ale listy są tak powalające, że sama siebie się boję za te niecne plany.
    Kochana podaj proszę namiary nikczemnika z obiektywem, pogadamy a nóż się uda???
    Czekam na jeszcze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kajka - Chuda musi wrócić, bo od 06.02 zaczyna nowy semestr na uczelni ;-)
      A co do kubeczka - masz maila.

      Usuń
  17. Bosko podziałały Twoje listy na mój zasmarkany nos, bolące zatoki i ogólnie samopoczucie podłe straszliwie. Ściskam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwuś - jeszcze Cię trzyma? Oj bidula jesteś! Zadzwonię pocieszyć i przytulić :-)

      Usuń
  18. Ata, jak ja uwielbiam "Cię czytać" :)
    Ale Ferdek miała zabawę:)))w przeciwieństwie do Ciebie:(
    Pozdrawiam cieplutko( u mnie dzisiaj lato , tylko -14 )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fredko - dzięki! Nie gniewałam się na Fredka, bo odkurzacz i tak miałam już przygotowany wcześniej - nie da się za diabła przesypać styropianu bez robienia bałaganu ;-D

      Usuń
  19. Tia, poprzewracało mi się w d...e z dobrobytu i zrobiłam sobie saunę. Katar zalał mi całe zatoki - nawet zęby mnie bolą.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeden plus, że leżę w łóżku, piszę pracę dyplomową, zaraz się wezmę za wykończenie czegoś (;-), a potem może siądę do wachlarzyków Weroniki, no i czytam, czytam - więc z drugiej strony jest bosko. Mąż w domu, zajmuje się dzieckiem, a ja złożona boleścią, nadrabiam zaległości różne ;-)

    OdpowiedzUsuń
  21. No to w sumie całkiem nieźle się ustawiłaś /ułożyłaś ;-D
    Oby tylko ten przeciek jak najszybciej się skończył!
    Barłożenia zazdroszczę jak nie wiem co! Też bym tak chciał, ale bez tych "niezbędnych dodatków" ;-DD

    OdpowiedzUsuń
  22. No cóż, nie ma ideałów, więc barłożę z dodatkami ;-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Najpierw Star, teraz Ty.... będę musiała sobie przynosić przed czytaniem jakieś okłady na brzuch. W trakcie już nie dam rady sobie pomóc :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko - okłady na brzuch? No możesz, chociaż o ile wiem, niektóre z czytelniczek mojego bloga używają ściereczki, bo ponoć monitory zapluwają ;-)

      Usuń
  24. No tak, wszystko wskazuje na to, że siostrzyczki w paru kwestiach się różnią :D
    Ata, nie usunęłaś jeszcze mojego bloga, ja się zaś zdziwiłam, że jeszcze pamiętam gdzie jest u mnie edycja ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Magda - na szczęście są różne, bo klonów chyba bym nie zdzierżyła :DD
    Twojego bloga nie mam zamiaru usuwać, tylko, że strasznie długo Cię nie było i stąd moje przypuszczenia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  26. Oby Ci się nie urwała...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)