sobota, 4 sierpnia 2012

Normalnie i zwyczajnie

Jak w tytule.
Bez wodotrysków,  wygłupów i nadmiernej elokwencji.
Czyli stonowany post robótkowy.
Najsamprzód zacznę od zaległości.

Otóż 01.06 wygrałam ja candy u Tysi.

 

Chętnych hohohoho, a może i więcej, ale szczęscie uśmiechnęło się do mnie.
Do zdobycia była... czesanka.

Czemu się zapisałam, chociaż nie umiem prząść?
A bo ja wiem? To znaczy wiem - kolory mnie oszołomiły! I pozbawiły możliwości logicznego rozumowania.
No i los zagrał mi na nosie i powiedział:
- A masz, babo pazerna! I co teraz z tym zrobisz??
Baba oniemiała ze szczęścia. Baba, a właściwie jej wygrana, stała się przedmiotem zazdrości innych bab.

Ale baba Ata miała też lekką zagwozdkę, bo jak wspomniałam, nie umie prząść...
Więc napisała do Tysi z pytaniem, czy w zamian za cokolwiek zgodzi się jej przekształcić czesankę na coś zdatnego do dziergania.
Tysia się zgodziła!
I mam!! Tralalalala!
To MOJE CUDO!!! Singielek - 110 g, 513 metrów :-)))

                                   
 Zdjęcie rąbnęłam z jej blogu - mam nadzieję, że mi wybaczy :-)


Tysia bardzo skromnie poprosiła o chlebaczek w konkretnych kolorach.
Uszyłam, wysłałam i już dotarł.
I zdaje się, że się podoba :-)
O taki jest:
                               
Ale gdzie mu tam do mojej wełenki!!


Justynko - bardzo, bardzo Ci dziękuję!
Jak Ci  już pisałam - już wiem co zrobię z tej wełny. I również zgodnie z obietnicą - będzie oczywiście na blogu :-)
No bo jakby inaczej mogłoby być!
A ja wyciągnęłam wnioski z tej wygranej...
Sądzicie, że nie będę się zapisywać na czesanki?
A guzik!
Będę! Bo mam zamiar się nauczyć prząść! Bo ta wygrana, to był znak Odgórny, że czas na poznanie Nowego! O!!




Słabo niektórym z Was po tym wyznaniu?
To biegiem do Garkotłuka!
Nowy przepis czeka.
Na placki z cukinii :-)
                                 




Zanim  jednak rozgryzę kolejny stopień wtajemniczenia robótkowego, robię sobie w ramach odmóżdżenia prościutkie biżutki.
Takie tam bransoletki.
                                   


                                   


                                   
 


                                  


I ta sama z fotki wyżej, tylko w innym ujęciu:
                                   

O! Właśnie uświadomiłam sobie, że w uszach dyndają mi równie nieskomplikowane kolczyki, ale nie doczekały się zdjęć.
Trudno - inną razą ;-)


Na Hel pojechało ze mną trochę artefaktów robótkowych. Jeden rozgrzebany wieki temu i ineskończony, dwa inne w planach i zamiarach.


Te w zamiarach wyglądają tak:
- jeden szal "pianka morska" zaczęty, nieskończony (nie mam do niego weny i zapału) - Sylwia pewnie prędzej zacznie (bo ma zamiar) i skończy, niż ja.
- druga robótka - chusta - zaczęta, ale spruta po powrocie, bo mi się wizja zmieniła i już na drutach wykańcza się zupełnie inna (mnie zachwyca!).
 No i ta rozgrzebana sprzed wieków.
SKOŃCZYŁAM!!!
Cóż to jest?
Szalik. A właściwie równik!
Dla Joanny. W roli modelki - ugotowana Ania :-D

                           


Dane techniczne: szerokość 27 cm. długość 280 cm. Tak, tak! Prawie trzy metry! Chuda lubi długie otulacze :-)
                                             
Włoczka: Magic Fine, kolor 541, zużycie 3 motki. 


A technika? Broomstick.
                                  
Bardzo fajnie się dziergało. Tylko dłuuuuugo! Jakby nie było prawie trzy metry :-DD



No to tyle na dziś :-)

12 komentarzy:

  1. I co tu pisać, chyba tylko tyle,że pracuje ktoś nad robótkami,żeby inny ktoś nie musiał;) Całkiem się rozleniwiłam, prawie nic nie robię, za to sobie u Ciebie pooglądam:)Pozdrawiam i gratuluje ślicznej wygranej włóczki z czesanki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakże mi miło czytać taki post :) Życzę wielkiej frajdy z włóczki a chlebaczek bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wełenka śliczności! Teraz czekam na to co z niej wydziergasz :).
    Do garkotłuka zaraz zajrzę, bo cukinię bardzo lubię, a nawet mam jakąś w lodówce - może wpadnie mi pomysł na jutrzejszy obiad? :))
    Ani współczuję - choćby nie wiem jaki ładny był ten szal, to w taki upał nie pozwoliłabym się nim omotać :). No, chyba, że u Was jest chłodniej ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Szalik mnie zachwycił.Zestaw kolorów i przecudny wzór . Co to jest? To na drutach zrobiłaś? Przepiękny :))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Szalik super, fajne ma kolorki. Bransoletki super. Placki z cukini też piekę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten szalik mnie zachwyca, technika też, teoretycznie już umiem ;-) Filmik zaliczyłam i wydaje się to łatwe. Teoretycznie rzecz jasna...

    OdpowiedzUsuń
  7. Widząc cudny szalik nie mogłam się nie odezwać ;) o technice napisałam ostatnio artykuł dla Srebrnej Agrafki: http://srebrnaagrafka.pl/sklep/zlotywilk/artykuly/broomstick-robotki-na-trzonku-od-miotly-czyli-co-kazda-czarownica-umiec-powinna

    Pozdrowienia,
    Broomstickowa "Zaraza" Aty z pewnego kiermaszu ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapisałam w samouczkach, dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Robota ... pewnych ludzi lubi:))) Fajny szalik i podziwiam za chęci poznawania, ja na razie wymiękam ;)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Na wstępie pocieszam - moja chusta leży odłogiem, bo w słoiach grzebię ;-)
    Wełenkę wygrałaś cudną (mogę sobie po cichutku zazdrościć ?;-)), szaliczek udziergałaś cudny, placuszki wyglądają smakowicie - ach, jak to przyjemnie, po pracowitym dniu, zajrzeć do Ciebie :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wełenka cudna i ja już się przygotowałam psychicznie na widok Aty strzygącej barany coby tego dobra mieć dużo :)

    szaliczek słuszny, długość idealna! Kolorek nie mój jakby, ale za to technika pozwala mu pokazać ciekawą fakturę!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystko takie śliczne i smaczne:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)